Uwielbiam tulipany, są to chyba moje ulubione cięte kwiaty, ale równie mocno lubię klasyczne, czerwone róże. Bukiet, który dostałam 2 lata temu w dniu zaręczyn to najpiękniejszy pęk kwiatów w moim życiu ?
Dokładnie 2 lata temu, 17 października czekałam przez całą sobotę na Damiana, który spędził cały dzień na uczelni. Zaprosił mnie na randkę, chciał mnie zabrać do wypasionej włoskiej knajpy, ale ja tego dnia strasznie chciałam iść do Zapiecka, nie kłócił się ze mną tylko potulnie uległ mojej prośbie. Miałam na sobie spódniczkę i gruby, ciepły sweter z golfem. Przed wyjściem mój facet zasugerował delikatnie bym się przebrała (nie jedyny raz w życiu i nie jedyny raz żałowałam później, że go nie posłuchałam ?), ale ja jakoś nie miałam na to ochoty. Kiedy byliśmy już w garażu Damian „przypomniał” sobie, że nie wziął ze sobą portfela, wrócił na górę, a ja zaczekałam na niego w aucie. W końcu dotarł i ruszyliśmy do wybranej przeze mnie knajpy, wybrałam tę w Arkadii. Zjedliśmy pyszny rosół i pierogi (mój ulubiony zestaw ? tym miejscu), później Damian zapytał, czy chciałabym przejść się może po sklepach, stwierdziłam, skoro facet pyta, to grzech nie skorzystać hahahaha. Po szybkim shoppingu, podczas którego nic nie kupiłam wróciliśmy do domu… Przed drzwiami Damian powiedział: Kochanie poczekaj chwilkę na korytarzu, zaraz wracam. W związku z tym, że kilka dni temu rozmawialiśmy o romantycznej atmosferze pomyślałam, że pewnie chce zapalić świeczki, więc wypaliłam: Dobra przecież możesz zapalić te świeczki przy mnie. Wtedy położyłam swoją rękę na jego klatce piersiowej i poczułam jak strasznie bije mu serce. Zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, że pewnie coś kombinuje…? Po wejściu do salonu zobaczyłam świeczki, szampana, dwa kieliszki, ogromny i cudowny bukiet czerwonych róż, który możecie podziwiać na zdjęciu (to jedyne zdjęcie z tego dnia, które zachowałam) i jego z rękami z tyłu… Podszedł do mnie, powiedział mnóstwo cudownych słów, wstęp zapamiętam do końca życia, ale co powiedział zostawię na razie dla siebie ?. Iiiiiiiiii….stało się! Ze łzami w oczach i z lekkim niedowierzaniem powiedziałam magiczne TAK!!! ?
Nasze zaręczyny były dokładnie takie, jakie chciałam, żeby były. Chciałam, żeby były z zaskoczenia i wiecie, co, udało się! Za żadne skarby świata nie domyśliłam się, że akurat tego dnia, kiedy jedliśmy w Zapiecku, chodziliśmy po galerii, a ja miałam na sobie swój ulubiony szary sweter postawimy pierwszy krok na drodze do ślubu ?. Po wszystkim dowiedziałam się, że Damian obawiał się, że wszystkiego się już domyśliłam i na pewno nie będzie to żadna niespodzianka, tym bardziej po moich tekstach (hahaha). Żałuję tylko, że tego dnia padał deszcz, bo mieliśmy jeszcze zaplanowany lot nad Warszawą, który miał podkreślać wyjątkowość tego dnia, nie udało się, ale i tak było magicznie! ?
Wiem, że niektórym z Was może się wydać, że nie było to nic szczególnego i wolałybyście tak czy tak, ale dla mnie było wyjątkowo i tak jak chciałam – tylko my dwoje i romantyczna atmosfera! ❤ Jaki jest więc przepis na udane zaręczyny? Niech będzie tak jak sobie wymarzyliście! Nie tak jak trzeba, czy spodobało Wam się w książce, niech będzie po Waszemu, bo to Wy tam będziecie i zapamiętacie je na całe życie.
Strasznie fajnie pisząc ten wpis dla Was wracało mi się myślami do tego dnia…robimy sobie prezent i z okazji drugiej rocznicy wybieramy się na weekend do Trójmiasta, więc na pewno będziemy świętować! ?
Będzie mi miło jeśli podzielicie się ze mną swoimi historiami lub wizją tego dnia!