Poradnik | Przygotowania

Ślubne przygotowania z męskiej perspektywy – wywiad z narzeczonym

10 marca 2018

Przez cały okres ślubnych przygotowań wychodzisz z siebie, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik…? Zapisujesz się do wszystkich możliwych grup o przygotowaniach do wesela, ciągasz po salonach sukien ślubnych wianuszek przyjaciółek, wisisz z mamą na telefonie przez długie godziny, nie możesz spać, bo analizujesz idealny motyw przewodni, dokonujesz codziennie tysięcy wyborów, a on? Co właściwie na to narzeczony? Czy on przeżywa wszystko w ten sam sposób i też z wielką nadzieją w oczach czeka na Wasz wspólny dzień?

Dwa dni temu obchodziliśmy Dzień Kobiet, a dzisiaj przypada Dzień Mężczyzny, z tej okazji mam coś ciekawego! W rozmowie z jednym z obecnych narzeczonych przedstawiam Wam męski punkt widzenia ślubnych przygotowań. Odpowiemy sobie na trudne pytania i zobaczymy, jak to naprawdę wygląda z ICH perspektywy.

Patrycja: Przejdźmy od razu do sedna. Podobno w Internecie można znaleźć coś takiego, jak harmonogram męskich przygotowań do ślubu, szukałeś czegoś takiego? Jeśli chodzi o kobiety to podejrzewam, że jest to druga rzecz, którą robią po zaręczynach 🙂 

Damian: Nie, pomimo że od zaręczyn minęło blisko 2,5 roku nawet przez głowę nie przeszło mi wpisanie takiej frazy w wujaszka Google. Bardzo miło wspominam te pierwsze dni po zaręczynach. Znajomi mówili, że po tylu latach związku i mieszkania razem nic się nie zmieni, a jednak odbieraliśmy to zupełnie inaczej. A co kobiety robią jako pierwsze? ?

Jak to co? Piszą i dzwonią do przyjaciółek i mamy! Czy to prawda, że w ślubnych przygotowaniach większe zaangażowanie wykazuje panna młoda, a przyszły mąż pomaga podjąć decyzję tylko w sprawach najważniejszych?

Coś w tym jest… Ale wydaje mi się, że patrzysz na to tylko z perspektywy kobiety- Panny Młodej. Moim zdaniem inaczej na kwestie przygotowań patrzą kobiety, a inaczej mężczyźni. My czerpiemy przyjemność z załatwienia dużych rzeczy i do nich przywiązujemy uwagę. Kobieta patrzy na całą uroczystość szerzej, liczy się każdy detal, który buduje atmosferę tego dnia. Ale też te wszystkie przygotowania budują w nas takie napięcie, które potęgują wyczekiwanie na Ten dzień.

Dobrze wiedzieć, że nie wychodzi z Ciebie prawdziwa Groomzilla. Czyli nie bardzo interesuje Cię kolor wstążeczki przy zaproszeniu?

Groomzilla, nie słyszałem tego wcześniej, ale już uwielbiam (śmiech). Nie, to na pewno nie ja. Ale też nie jest tak, że nie interesuje mnie kolor zaproszeń czy kolor przewodni wesela. Faktycznie nie interesuję się tym tak jak moja Narzeczona, która potrafi siedzieć na Pintereście i oceniać czy ten odcień pudrowego różu bardziej jej się podoba, czy jednak ten o jeden ton ciemniejszy lepiej będzie komponował się z jej sukienką. My mężczyźni nie jesteśmy partnerami do rozmowy na ten temat. Odróżniamy tylko podstawowe kolory i nie przywiązujemy do tego aż tak dużej wagi (śmiech). Chciałbym jednak mieć wpływ na ostateczny wybór. Wyobrażam to sobie tak: „Kochanie, oglądałam zaproszenia i najbardziej podobają mi się te trzy. Co o nich sądzisz?”.

No dobrze, czym w takim razie się zajmujesz? Auto do ślubu, czy może coś więcej? ?

Zdecydowanie więcej, przynajmniej w mojej opinii. Najwięcej pracy włożyłem na samym początku, tuż po zaręczynach, gdy zajmowaliśmy się wyborem sali weselnej, zespołu, kamerzysty czy fotografa. To ja kontaktowałem się z firmami, uzgadniałem warunki i podpisywałem umowy. Oczywiście decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Później moje zaangażowanie nieco spadło, ale wraz z początkiem tego roku (wesele w sierpniu) na nowo wziąłem na siebie część obowiązków – np. załatwienie fotobudki czy podróży poślubnej.

Jest jednak jedna rzecz, w której nie da się wskazać lidera tego zadania. Wiesz jaka? Obrączki.

Nie powiedziałabym, że akurat w każdym związku, ale przynajmniej w dzisiejszych czasach obrączki nie muszą być identyczne i każdy może wybrać swojego faworyta – to też będzie okej. 🙂 No dobrze, ale jeśli to ona robi większość, to czy nie jest to trochę zrzucanie obowiązków na drugą osobę?

Wiesz, myślę że każdy przypadek jest indywidualny. Jeśli chodzi o nasze przygotowania, to wydaje mi się, że nie możemy jednoznacznie powiedzieć, że zrzuciłem cały ciężar przygotowań na Narzeczoną. Nakład pracy rozkłada się z pewnością zupełnie inaczej w czasie. Wykonałem dużo pracy na samym początku, później mniej, a teraz znów przygotowania zajmują mi nieco więcej czasu. Zwłaszcza ostatnio podróż poślubna. Choć rzeczywiście czasem mam trochę wyrzutów sumienia, że nie potrafię się mocniej wziąć np. za poruszane już tutaj zaproszenia. Ale obiecuję, że zajmę się obróbką listy gości. 🙂

Ogrom rzeczy, które trzeba zorganizować przy weselu jest dla Ciebie zaskoczeniem, czy spodziewałeś się aż takiej skali przygotowań?

Tak (śmiech). Nawet nieco żartobliwie oczywiście, ale w pewnym momencie powiedziałem podczas jazdy samochodem, że jak mamy salę, kamerzystę, fotografa, kościół, zespół, wybrane obrączki to jeszcze zaproszenia i w sumie z górki. Efekt? Żart nie spotkał się ze zrozumieniem i dostałem listę na szybko wymienionych ponad 20 punktów, które czekają na załatwienie (śmiech).

A tak już całkiem poważnie, to tych rzeczy do załatwienia jest naprawdę dużo i początkowo nieco lekceważyłem te z pozoru błahostki. Jednak jeśli oboje pracujemy na pełen etat, do tego oczywiście chcemy zadbać o jakąś aktywność fizyczną, to na przygotowania zostaje naprawdę mało czasu. Najwięcej pochłania go wyszukiwanie odpowiadających nam dostawców, produktów czy pomysłów. Na szczęście możemy liczyć, że chociaż część rzeczy pomoże nam ogarnąć rodzina. Mój tato ma zorganizować wódkę weselną – oczywiście wspólnie z nim i przyszłym teściem musieliśmy ją najpierw wybrać, chrzestna zobowiązała się do podstawienia samochodu.

Zdarza Ci się narzekać na koszty ślubu?

Faktycznie te koszty nie są małe. Jednak u nas to Narzeczona jest osobą, która o tym myśli i nie narzeka. Ja raczej podchodzę do tego tak, że jest to najważniejszy dzień w naszym życiu i chcę przychylić nieba przyszłej małżonce.

Zresztą jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że rodzice zadeklarowali chęć sfinansowania przyjęcia i namawiają nas, żebyśmy tak dobierali poszczególne elementy by było tak jak sobie wymarzyliśmy i wymyśliliśmy.

A czy zdarzyła się sytuacja prawdziwej wojny między Twoją narzeczoną, a Twoją mamą? Jeśli nie to jakbyś wybrnął z tej nie ma co ukrywać patowej sytuacji? Masz jakiś pomysł?

Na szczęście taka sytuacja nie miała miejsca i z mojej perspektywy wydaje mi się, że takie sytuacje mają miejsce tylko w filmach (śmiech). Tak jak wspomniałem powyżej, nasi rodzice zadeklarowali chęć sfinansowania przyjęcia pozostawiając nam przy tym pełną decyzyjność we wszystkich kwestiach. Nawet czasem z Narzeczoną narzekamy, że łatwiej by było gdyby swoim stanowczym “nie” lub “tak” pomogli podjąć pewne decyzje (śmiech). Wydaje mi się, że kluczem jest osiągnięcie pewnego kompromisu, nawet niemego. My przyjęliśmy, że skoro rodzice finansują wesele i zostawiają nam wolną rękę w jego organizacji, to my nie będziemy blokować zaproszenia części gości, których chcą zaprosić nasi rodzice.

Mówisz, że tylko w filmach? Muszę Cię rozczarować, zdecydowanie NIE, zdarzają się i w prawdziwym życiu. Teraz trochę o Twojej garderobie…wybór garnituru zostawiasz na ostatnią chwilę, czy jednak wybierzesz się po niego wcześniej?

Chciałbym się zabrać za to wcześniej, jednak mam ustalony pewien limit wyrażony w centymetrach, który muszę osiągnąć i wtedy idę na pierwsze poszukiwania (śmiech). Oczywiście centymetry mają iść w dół, a nie w górę (śmiech).

Tak między nami, masz chwilami dość tej całej ślubnej otoczki?

Chwilami tak, ale są to bardzo krótkie chwile. Raczej dominuje znudzenie długim oczekiwaniem na dzień ślubu. Teraz mogę już powiedzieć, że nie mogę doczekać się kiedy będę mężem.

To tak, jak ja nie mogę się doczekać, kiedy będę żoną, bo moja przygotowania ciągną się w nieskończoność. Co najbardziej Cię przeraża w tym wszystkim?

Zapraszanie gości. Mamy na liście ponad 200 osób, więc zajmie nam to wiele dni. A wiadomo, że będziemy temu poświęcać głównie weekendy.

Wiemy już, co Cię przeraża, a na co najbardziej czekasz?

W samych przygotowaniach chyba na zakup obrączek, a później ich założenie. Wszystkie przygotowania, wszystkie wspomnienia z tego dnia, sam fakt zawarcia małżeństwa zostaną symbolicznie zamknięte w tych dwóch małych kółkach. Tak, jestem bardzo sentymentalny i akurat do tego typu symboli przywiązuję ogromną wagę. 🙂

Rozumiem, że nie będziesz się z nią rozstawał przez resztę życia. Dobrze, bo są takie osoby, które swoich obrączek po prostu nie noszą. Na koniec coś z życia wzięte: też dbasz o ślubną dietę i bierzesz udział w akcji #schudnedoślubu? 🙂

Oczywiście. Co miesiąc karteczki z pomiarami i monitoring postępów. Już Narzeczona mnie pilnuje, żebym się nie opierdzielał (śmiech).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *